MADRYT Jako stolica państwa w skali kontynentu dużego kwalifikuje się Madryt do najściślejszej czołówki największych miast Europy. Skupiając w granicach administracyjnych (605,77 km²) około 3,2 mln mieszkańców jest oto na obszarze Unii Europejskiej trzecim takowym po Londynie i Berlinie. Wyprzedzając zasię Rzym stanowi zarazem największe miasto Europy Południowej. Równie wysoką pozycję na mapie UE zajmuje madrycki obszar metropolitalny (Área Metropolitana de Madrid). Przy 6,5 mln jawi się on jako jej trzeci taki, typu monocentrycznego, za Londynem i Paryżem, lub czwarty, jeśliby wziąć po uwagę policentryczne Zagłębie Ruhry (wedle innych delimitacji ustępuje też Mediolanowi). Administracyjnie hiszpańska stolica tworzy obecnie osobną jednostkę, Comunidad de Madrid, uniprowincjonalną, o powierzchni 8 tys. km² (inne jej miasta to np. Alcalá de Henares i Aranjuez). Miasto leży na Mesecie Południowej, zatem jednej z dwóch dywizji, na jakie rozpada się Meseta Iberyjska, w geografii hiszpańskiej określana mianem Meseta Central (Meseta Norte i Meseta Sur vel Submeseta Sur). Płynie przez nie stosunkowo krótka (92 km) rzeka Manzanares, rodząca się na Sierra de Guadarrama (Sistema Central) a będąca prawym dopływem Río Jarama, która z kolei oddaje swe wody do Tagu. Elewacja nad poziom morza (min. 543 m, maks. 846 m) plasuje Madryt w gronie najwyżej położonych stolic Europy. Miasto usytuowane jest w strefie centralnej Półwyspu Pirenejskiego. Jakieś 10 km na południe odeń znajduje się punkt zwyczajowo uważany za geograficzny środek Iberii (Cerro de los Ángeles). Madryt to jak wiadomo Kastylia. Łańcuchami górskimi Kordyliery Centralnej podzielona jest ona na północną Starą Kastylię (Burgos, Valladolid) i na południową Nową Kastylię (Madrid, Toledo). Owa kraina omiatana suchymi wiatrami Płaskowyżu, niezbyt urodzajna i rzadko zaludniona, o jałowym i monotonnym pejzażu, tudzież kontynentalnych cechach klimatu, z dużą amplitudą dobowych i rocznych temperatur, o zimach długich i mroźnych (oczywiście w skali Śródziemnomorza) a latem spieczona słonecznym skwarem, stanowiąc kolebkę państwowości hiszpańskiej, jest duchowym sercem Hiszpanii. Nierozerwalnie wiąże się to z postępami hiszpańskiej Rekonkwisty w średniowieczu. Zepchnięci muzułmańską inwazją w początkach VIII wieku w góry nad Atlantykiem chrześcijańscy władcy przez setki lat prowadzili oto na tej ziemi, której nazwa co nietrudno dostrzec wywodzi się od mnogich tutaj w średniowieczu zamków, nieustanne walki z Maurami, podczas których kształtowała i hartowała się kultura hiszpańska ze swym etosem rycerskim, poczuciem honoru, pionem moralnym, duchowym arystokratyzmem, z ową niepowtarzalną a wspaniałą hiszpańską dumą, z całą swą wielkością i wzniosłością, z dzielnością i męstwem, z uporem, nieugiętością i bezkompromisowością, a w późniejszych czasach także ze swą katolicką ortodoksją. Przy okazji. My Polacy skłonni jesteśmy postrzegać Hiszpanię jako coś na podobieństwo czy przedłużenie Włoch, tymczasem oba te skądinąd jednako wielkie narody, mimo bliskości, by nie rzec bliźniaczości swych języków, mają temperamenty im Grunde genommen diametralnie odmienne. A skoro już o tym mowa, Benito Mussolini, owe między Hiszpanami a Włochami różnice kiedyś charakteryzując, na temat ich języków, sam zresztą dobrze znając kilka różnych (np. rozmowy z Hitlerem w cztery oczy), wyraził się, z emfazą i przesadą typową w dwójnasób, bo raz, dla Włochów w ogóle, a dwa, dla siebie w szczególe, iż Włosi są zdolni nauczyć się hiszpańskiego w ciągu tygodnia (Clara Petacci, Mussolini segreto. Diari 1932–1938). Kurzer Abstecher nach Argentinien. Bliskość hiszpańskiego i włoskiego, eo ipso wynikająca stąd ich naturalna przyswajalność, to zresztą powód, poza rzecz jasna prymarnym faktorem politycznym, dla którego Argentyna, jako też sąsiednie rejony La Merica, albo może lepiej państwa jej Południowego Stożka, Cono Sur, w omawianej kwestii głównie tutaj Urugwaj, zasiedlona w większości nie przez Hiszpanów lecz właśnie przez Włochów, pozostała krajem hiszpańskojęzycznym; a sąsiednie stany południowej Brazylii, również i jak najbardziej cel tej samej włoskiej imigracji, oczywiście krajem luzofońskim, z São Paulo, wł. San Paolo, największym włoskim miastem świata; co świetnie oddaje znane w tamtych stronach powiedzenie Gli argentini sono italiani che parlano spagnolo inaczej Los argentinos son italianos que hablan español (Argentyńczycy to Włosi mówiący po hiszpańsku). W dobie wzmożonej emigracji południowych Europejczyków do południowej Ameryki, w szerokim kontekście czasowym przypadającej plus minus na 1870–1930 i całkowicie odmieniającej dotychczasowe oblicze etniczne tej części Latynoameryki, to ani nie czysty hiszpański, ani też i nie czysty włoski, lecz niezrównanie piękna latyńska ich mieszanka, hiszpańsko-włoska lub włosko-hiszpańska, była mową potoczną na ulicach Buenos Aires czy jego mniejszego brata Montevideo (jako też, choć może nie w takim już stopniu, gdzieś w Caracas, Bogocie, Medellín…). Zresztą spytajcie papieża Franciszka. Lepiej chyba więc nie uczyć się tych języków jednocześnie, bo mogą się pomylić. A wracając do Madrytu (Kastylii, Hiszpanii, Europy). W otoczeniu stolicy znajduje się zespół trzech historycznych kastylijskich miast, istnych perełek urbanistyczno-architektonicznych, swą niewypowiedzianą surowością i powagą doskonale korelujących z nastrojem tej krainy oraz naturą jej mieszkańców (Ávila, Segovia, Toledo). Lokalizacja w najgłębszym iberyjskim interiorze sprawia, iż dzieje samego Madrytu są wyraźnie krótsze od lepiej pod każdym względem na Półwyspie usytuowanych ośrodków nadmorskich (jak Barcelony czy Lizbony). Najstarszy o nim meldunek pochodzi ze źródeł arabskich; na miejscu dzisiejszego Palacio Real wznosiła się w IX wieku twierdza Maurów (Alcázar). Po rekonkwiście tych terenów, dokonanej w toku walk z muzułmańskim państwem toledańskim (Madryt 1083), miasto strzegło traktu komunikacyjnego między dwiema kastylijskimi stolicami, tj. starą w Burgos (Castilla la Vieja) i nową w Toledo (Castilla la Nueva). Od XIV wieku w Madrycie zwoływano Kortezy Kastylii (pierw. 1309). Miejscu temu brakowało jednak wszelkich naturalnych przesłanek do szybszego rozwoju; jako pryncypalny ośrodek stanowi ono stricte polityczną operę władców kastylijsko-hiszpańskich, pragnących stolicy centralnej także w dosłownym tego słowa znaczeniu, stąd też na szerokie wody wypłynął Madryt dopiero po przeniesieniu doń dworu monarszego z Toledo i Valladolid, wpierw 1561 a potem definitywnie już w 1606 roku. Ponieważ więc losy Madrytu sprzęgnięte są integralnie z politycznymi kolejami państwa, w stopniu większym niż innych stolic europejskich, nie będzie chyba od rzeczy hasłowe nadmienienie tu o kilku przypadających na ten czas procesach i wydarzeniach historycznych, fundamentalnych dla dziejów Hiszpanii, Europy i Świata. Są nimi: postępująca w XV wieku konwergencja dwóch dużych hiszpańskich organizmów politycznych, czyli Corona de Castilla w centrum i Corona de Aragón na wschodzie (trzecim takim na Półwyspie było Reino de Portugal od zachodu), które uprzednio subordynowały sobie resztę kraju, sfinalizowana małżeństwem ich Los Reyes Católicos i poprzez zawarcie unii dynastycznej doprowadzająca do powstania 1479–1516 zjednoczonej Hiszpanii (Monarquía Hispánica, Monarquía Católica, Monarquía de España); kończąca wielowiekową rekonkwistę likwidacja 1492 emiratu Grenady, ostatniego muzułmańskiego państwa na Península Hispánica; aneksja 1512 większej części Reino de Navarra (Alta Navarra); wreszcie odkrycie 1492 Nowego Świata i budowa hiszpańskiego imperium kolonialnego, rozciągniętego przeważnie w Ameryce, z posiadłościami przynależnymi Kastylii. Wszystko powyższe, co nawiasem mówiąc nazwać można wielkim historycznym szczęściem Kastylii i Madrytu, szczęściem w sensie pomyślnego trafu, uczyniło z Hiszpanii, i to niemal za jednym zamachem, tak politycznie jak gospodarczo światowe supermocarstwo (el imperio donde nunca se pone el sol; el imperio en el que nunca se pone el sol). W ramach uświetniania jego stolicy powstała pod rządami hiszpańskich Habsburgów w hiszpańskim Siglo de Oro (za jaki z grubsza można uznać lata od 1550 do 1660) reprezentacyjna dzielnica, dziś stare centrum miasta, pełna kreujących harmonijną całość okazałych budowli, odzwierciedlających całą potęgę i cały splendor ówczesnej Hiszpanii, z głównym założeniem urbanistycznym w postaci Plaza Mayor nieopodal Puerta del Sol (Madrid de los Austrias). Także kolejna epoka historyczna, tj. Burbonów, panujących Hiszpanii w następstwie Guerra de Sucesión Española 1701–1714, pozostawiła trwałe ślady na wizerunku miasta (np. Palacio Real). Współczesny zaś obraz Madrytu jako wielkiej globalnej metropolii ukształtowany został w poważnym stopniu już za rządów Francisco Franco, a zwłaszcza w dobie milagro económico español (1959–1973). Nader dobrze oddają to rascacielos na Plaza de España przy krańcu Gran Vía; tworzony przez Edificio España (1948–1953) i Torre de Madrid (1954–1960) kompleks architektoniczny jest dziś wraz z pomnikiem Cervantesa, dla którego stanowi nowoczesną acz mimo to bardzo godną oprawę, jednym z najbardziej rozpoznawalnych symboli Madrytu. W okresie hiszpańskiego Wirtschaftswunder miasto ekspandowało na sąsiednie tereny, częściowo włączone w jego granice, a masowa imigracja wewnętrzna sześciokrotnie zwielokrotniła siłę madrytczyków, z pół miliona na początku stulecia i miliona w międzywojniu do ponad trzech milionów. Na gruncie kastylijskim, tedy hiszpańskim por esencia, unifikuje i stapia Madryt przybywających doń Hiszpanów z całej Hiszpanii, ze wszystkich a wszyściutkich bez wyjątku jej prowincji i jej regionów (również z Katalonii, bo dlaczegóż by nie). Pozbawiony długiej historii, eo ipso wybitniejszych zabytków architektury, co jednak w pewnej mierze zdaje się być rekompensowane obfitością placówek muzealnych wszechświatowej rangi, których listę otwiera oczywiście Museo del Prado, może i faktycznie Madryt, jako zwykło się czasami sądzić, nie jest miastem jakoś olśniewająco pięknym, zwłaszcza zaś w onego piękna konwencjonalnej percepcji. W Hiszpanii są niewątpliwie miasta od Madrytu ładniejsze, ot choćby Grenada czy Sewilla w Andaluzji; miastu z oczywistych względów brak też owej specyficznej atmosfery ośrodków ożywianych bliskością morza; nie jest ono również tak awangardowe jak katalońska Barcelona, uważana za przodującą w tych sprawach. Lecz Madryt ani piękny, ani też tym bardziej awangardowy (cokolwiek by to miało nie oznaczać) wcale być nie musi. Natomiast musi być właśnie monumentalny i właśnie wielki, a to dlatego, iż jest stolicą wielkiego narodu, narodu w swym duchowym wymiarze bynajmniej nie zredukowanego do relatywnie skromnych proporcji europejskich, lecz którego pięknym, bo latyńskim językiem, obecnie już jednym z dwóch podstawowych na świecie, jako ojczystym mówi się na olbrzymich przestrzeniach od Florydy i Kalifornii po Cabo de Hornos. Swoją drogą, który ładniejszy, włoski czy hiszpański? A może ich mniejszy brat portugalski? (Zwł. w jego odmianie brazylijskiej, PB, wymową bardzo tutaj zbliżony do hiszpańsko-włoskiego, w odróżnieniu od wyjściowej wersji europejskiej, PE). Madryt to także miasto zieleni. W hiszpańskiej stolicy rozmaite parki i zieleńce zajmują łącznie całkiem sporo miejsca, zresztą bez nich ciężko byłoby wyobrazić sobie życie w tak wielkim i przede wszystkim tak ekstremalnie śródlądowym mieście. Bezsprzecznie najsłynniejszym ze stołecznych zieleńców jest Parque del Retiro (Parque del Buen Retiro). Rozprzestrzeniony w centrum miasta, na jego wschodnim skraju, mniej więcej pomiędzy Puerta de Alcalá a Estación de Atocha, liczy blisko 120 hektarów, na których rośnie ponad 15 tysięcy drzew. Początki założenia sięgają połowy XVII w. Pierwotnie było ono ogrodem królewskim, który jako Buen Retiro (Dobre Odosobnienie) miał katolickiemu monarsze katolickiej Hiszpanii gwarantować odpowiednią aurę podczas odbywania ćwiczeń duchowych. Na terenie parku wznosił się nieistniejący już dziś Palacio del Buen Retiro. Zieleniec częściowo otwarty został dla publiczności w kolejnym stuleciu, by ostatecznie przejść na własność miasta w 1868 r. Odtąd jest ulubionym rewirem świątecznego wypoczynku madrytczyków. Jawi się także jako jedna ze sztandarowych atrakcji turystycznych stolicy. Szczególnie dużo ludzi odwiedza El Retiro w weekendy, a zwłaszcza w niedzielnie przedpołudnia. Parkowe aleje wypełniają się wtedy młodzieżą i parami zakochanych, spacerują po nich szczęśliwe rodziny, a także nobliwe staruszki z równie nobliwymi pieskami. Ozdobę parku czyni wiele zabytkowych fontann. Centralny punkt założenia to prostokątnie rozlane sztuczne jezioro o zielonkawej barwie. Pływa po nim niewielki statek spacerowy, można też wypożyczyć łódkę i powiosłować sobie samemu. U wschodniego brzegu akwenu wyrasta otoczony półkolistą kolumnadą konny pomnik Alfonsa XII Burbona, króla Hiszpanii w drugiej połowie XIX w. Do jeziora prowadzi Paseo de la Argentina. Także inne parkowe ulice oddając ducha Hispanidad noszą nazwy dawnych zamorskich posiadłości Hiszpanii, np. Paseo de Colombia, Paseo de Cuba, Paseo de Uruguay, Paseo de Venezuela. Nad wodą zapraszają kawiarnie pod gołym niebem. Przy wiodących traktach dają swoje występy muzycy, magicy i mimowie, karykaturzyści i żonglerzy, mistrzowie sztuk i przeróżni inni uliczni artyści. Swe towary, zwykle tekstylia czy pamiątki, wystawiają drobni sprzedawcy, często przybysze z Hispanoameryki. W sąsiedztwie Parque del Retiro znajduje się przy Paseo del Prado grupa trzech nadrzędnych (oraz kilka innych) placówek muzealnych stolicy, a to Museo del Prado, Museo Thyssen-Bornemisza i Museo Reina Sofía, razem określanych mianem Trójkąta Sztuki bądź Złotego Trójkąta (Triángulo del Arte, Triángulo de Oro). Z racji bycia stolicą kraju, ale nade wszystko ze względu na wyjątkowo centralne (i można dodać centryczne) usytuowanie na całej Península Ibérica, jest Madryt dla Świata za Pirenejami zdecydowanie naczelnym węzłem wszelkiej komunikacji lądowej. Jeśli chodzi o transport kolejowy miasto dysponuje trzema dworcami pasażerskimi RENFE. Są nimi Estación de Chamartín, Estación de Atocha i Estación de Príncipe Pío. Chamartín znajduje się w dzielnicy tej samej nazwy, na dość odległej północy, wcielonej w granice miasta w 1948 r. Zbudowano go w latach 70. Stał się wtedy głównym dworcem kolejowym Madrytu, na kilkanaście lat zastępując w tej roli bardziej centralnie położony dworzec Atocha. Po gruntownej przebudowie tego ostatniego Chamartín stracił w następnej dekadzie na znaczeniu. Niemniej jednak to właśnie ta stacja wciąż obsługiwała klasyczne pociągi, zatem te tworzące zręby siatki komunikacyjnej, łączące ze stolicą kraju wszystkie, nawet najdalsze jego zakątki. Między innymi brały stąd start nocne składy znane pod handlową marką Estrella, czyli Gwiazda, przez lata popularne także wśród turystów eksplorujących Szpanię koleją, a jeżdżące przykładowo do Algeciras, Barcelony, Bilbao, Gijón, Lizbony, Santander, Vigo (z czasem sukcesywnie zastępowane m.in. przez Trenhotel i AVE; ostatnia Estrella Barcelona–Madrid Abril 2015). Z kolei dzieje Estación de Atocha związane są z samymi narodzinami żelaznych dróg na ziemiach hiszpańskich, w tym bowiem punkcie jako dworzec czołowy otwarta została pierwsza madrycka stacja kolejowa (1851). W ostatniej dekadzie tegoż stulecia oddano do użytku przetrwałą do dziś halę dworcową krytą konstrukcją dachową z żeliwa i szkła. W 1985 roku przystąpiono do kompletnej przebudowy dworca. Jej zasadniczym celem było dostosowanie stacji do obsługi planowanych pociągów wielkiej szybkości (Alta Velocidad Española). Nowy dworzec funkcjonuje od 1992 r. Natomiast pod potężnym sklepieniem starej dziewiętnastowiecznej hali ulokowano poczekalnię pomysłowo zaaranżowaną w formie tropikalnej palmiarni; służy ona nie tylko oczekującym na pociąg, ale także jako popularne miejsce spotkań towarzyskich. Sama zaś stacja tworzy właściwe kompleks kolejowy złożony z dwóch partii. Stacja czołowa (Estación de Puerta de Atocha) odprawia trenes de larga distancia, w tym jak już rzeczono pociągi AVE pędzące na dalekie Południe (odległa o 470 km stacja końcowa Sevilla Santa Justa osiągana jest przez nie w zaledwie około dwie i pół godziny). Druga część, podziemna i przelotowa, dedykowana jest ruchowi podmiejskiemu (Estación de Atocha-Cercanías). Trzeci ze wspomnianych madryckich dworców, Estación de Príncipe Pío, nie pełni od paru lat już żadnej roli w ruchu dalekobieżnym. Pod nazwą Estación del Norte otwarto go w 1861 roku jako terminal dla linii z Kraju Basków (Línea General del Norte). Stąd też jego pierwotna nazwa, mimo usytuowania raczej na zachód, blisko lewego brzegu Río Manzanares, niż na północ od ścisłego centrum miasta. Po otwarciu Chamartín nastąpiło przeniesienie tam i z Norte większości ruchu. Do początku lat 90. dworzec obsługiwał jeszcze połączenia z Galicją (ostatni pociąg styczeń 1993). Wkrótce uległ przekształceniu w nowoczesny intercambiador między innymi dla linii metra oraz kolei podmiejskiej. W nowej roli jak również pod nowym mianem (Príncipe Pío) zainaugurował działalność w 1995 r. Zachował się historyczny budynek dawnego Dworca Północnego. Hiszpańskie obszary metropolitalne, formowane przez większe miasta tudzież inne rejony silniej zurbanizowane, obsługiwane są przez szybką kolej miejską. System ten, u zarania lat 90. wydzielony w ramach narodowego przewoźnika RENFE, nosi ogólnokrajową nazwę Cercanías (w Baskonii i krajach katalońskich także w językach lokalnych). Cercanías Madrid stanowi rzecz jasna największy taki system w kraju. Stołeczna sieć ma 370 km długości, jest całkowicie zelektryfikowana, na ogół także minimum dwutorowa. Jej 90 przystanków zlokalizowanych jest przy 9 liniach (oznaczonych C-1, C-2, C-3 itd.). Mierzący 7–8 km centralny odcinek miejski przebiega pod ziemią między dworcami kolejowymi Atocha i Chamartín (tzw. Túnel de la Risa). Wytyczono tędy kilka linii, pociągi kursują co 3–4 minuty, oba dworce oddzielone są tylko przez dwa przystanki pośrednie, Recoletos i Nuevos Ministerios, przez co przejazd między nimi jest o wiele sprawniejszy niż miejskim metrem. Madrycki Cercanías robi wrażenie niesamowicie wręcz nowoczesne, prezentuje się w tym zakresie, przynajmniej na pierwszy rzut oka, znacznie bardziej imponująco niż wiele adekwatnych mu systemów transportu publicznego w krajach tradycyjnie (i chyba jednak stereotypowo) uważanych za zamożniejsze od Hiszpanii. Główny intercambiador, a jest nim podziemna Atocha, przez którą biegnie większość linii, nasuwa niekiedy skojarzenia z obrazkami znanymi z filmów o tematyce science fiction. Ze stricte turystycznego punktu widzenia szczególnie istotne są obsługiwane przez Cercanías takie destynacje jak Aranjuez czy El Escorial. Jarosław Swajdo Publicado en parte en Świat i Podróże 1/1996 y en Świat Podróży 5/1994 |
TU JESTEM
CYTATY KSIĄŻKI CZYTELNIA GALERIE VARIA LINKI KONTAKT HOME projekt i
wykonawstwo strony js |