FILIPINY
Osiemnastowieczna rewolucja przemysłowa w Europie, potęgując popyt na kolonialne surowce handlowe, zintensyfikowała zamorską wymianę towarową. Na handel ten otwarły się także Filipiny. Zarazem, szczególnie po wybudowaniu Kanału Sueskiego, uległ wzmożeniu napływ Europejczyków na Archipelag. Efektem tychże procesów wyłoniły się na przestrzeni XIX wieku nowe miejscowe elity polityczne. Były one skompletowane w przewadze z chińskich i hiszpańskich metysów, oświecone i stąd zwane ilustrados, wyedukowane zwykle na uniwersytetach europejskich i zwykle w takich kierunkach jak prawo czy medycyna, zatem bardzo burżuazyjnego typu, orientacji zaś analogicznie do tego demokratyczno-liberalnej. Częściowo były też antyklerykalne, wrogie osiadłym na Filipinach katolickim zakonom hiszpańskim, nadto domagające się różnych reform wewnątrz Kościoła, głównie wiodących ku jego filipinizacji. Z kolei negując oparty na kryteriach rasowych hiszpański system kastowy a jednocześnie wyznając natywizm uważały one za Filipińczyków wszystkich urodzonych na Wyspach i postulowały ich równouprawnienie z uprzywilejowanymi Hiszpanami (vide Wyspiarze i Półwyspiarze). Na zewnątrz zaś, w swych początkach ożywiane niepodległościowymi prądami z Hispanoameryki, dążyły do rozluźnienia więzi z Hiszpanią, zasadniczo poprzez uzyskanie w jej ramach autonomii. Elity te były rzecz prosta całkowicie hiszpańskojęzyczne. Hiszpański to ma się rozumieć również język wnet zainaugurowanego w połowie 19. stulecia filipińskiego przebudzenia narodowego jako też jego następstwa w postaci filipińskiej narodowej rewolucji.

Wyspiarze i Półwyspiarze. Funkcjonujący na Filipinach pod rządami hiszpańskimi system kastowy, zbliżony do tego w Hispanoameryce, sam w sobie sztywny i zawiły, oparty na kryteriach biologicznych, tj. na rasach i stopniu ich zmieszania, wśród osób proweniencji czysto hiszpańskiej rozróżniał dwie kategorie; mianowicie Wyspiarzy, Isleños, tj. Hiszpanów urodzonych na miejscu i stąd zwanych też Filipińczykami; oraz Półwyspiarzy, Peninsulares, urodzonych w Hiszpanii i nieodczuwających silniejszych więzi z Archipelagiem, bo świeżo dla administrowania nim nasyłanych z Półwyspu Iberyjskiego. Przodkowie Wyspiarzy często pochodzili z peryferyjnych części Hiszpanii, np. Andaluzji, Katalonii czy Baskonii, podczas gdy Półwyspiarze na ogół przybywali z Kastylii, politycznie w Hiszpanii dominującej, co, wziąwszy pod uwagę różne zapirenejskie animozje regionalne, w takiej czy innej formie stale dające o sobie tam znać, dodatkowo potęgowało istniejące między nimi napięcia polityczne, ekonomiczne i społeczne (tożsame z tymi w Ameryce, a obecne oczywiście także w innych białych społeczeństwach kolonialnych).

Odczep się ode mnie. W końcu stulecia na jednego z liderów tak definiowanego filipińskiego ruchu narodowego wysunął się José Rizal (1861–1896). Światło dzienne ujrzały w Ciudad de Calambá, ok. 50 km na południe od Manili, jako siódme z jedenastu dzieci swych malajsko-chińsko-hiszpańskich rodziców, przeto, co na Filipinach dość powszechne, mocno wymieszany etnicznie, o aparycji przyjemnej a oczach mądrych, z wyuczonego fachu lekarz, bardziej jednak humanista i intelektualista (zresztą uprzednio studiujący też filozofię i literaturę). Jak wielu filipińskich aktywistów narodowych ukształtowany rzecz jasna w kulturze europejskiej. W Europie spędził też dziesięć lat. Udał się tam w 1882 roku celem kontynuowania swej akademickiej edukacji. Przebywał w różnych europejskich krajach. Obok Madrytu i Londynu, Paryża i Brukseli dłuższy czas w Niemczech (m.in. Heidelberg). Do bliskich europejskich przyjaciół Rizala należał Ferdinand Blumentritt (1853–1913). Był to pochodzący z czeskiej Pragi austriacki etnograf i znawca Filipin, autor bardzo cennych pionierskich prac na ten temat, zawodowo zaś nauczyciel szkoły średniej w czeskich Litomierzycach. (Blumentritt, który nawiasem mówiąc osobiście nigdy nie odwiedził Archipelagu, otaczany jest wdzięczną pamięcią Filipińczyków; jego imię nosi dziś m.in. jedna ze stacji kolejowych Manili). Rizal przełożył na język tagalog dramat Schillera o Wilhelmie Tellu. Przede wszystkim jednak wydał opublikowane w Europie dwa głośne dzieła literackie. W 1887 roku w Berlinie powieść Noli me tangere (Nie dotykaj mnie). A następnie jako sequel do niej w 1891 roku w Gandawie powieść El filibusterismo (znaną też pod alternatywnym ang. tytułem The Reign of Greed). Odsłonił nimi całą niegodziwość i perfidię hiszpańskiego panowania kolonialnego nad Filipinami. Po powrocie do kraju założył w 1892 roku w manilskim Tondo pokojową, skupiającą głównie intelektualistów, organizację narodową pn. Liga Filipina. Wkrótce w związku z tym aresztowany, został skazany na banicję i deportowany do miejscowości Dapitan na wyspie Mindanao (Południowe Filipiny).

Sigaw ng Pugad Lawin. Po spowodowanym tym rozłamie w Lidze powstało tajne rewolucyjne stowarzyszenie potocznie zwane Katipunan lub KKK (zał. Andrés Bonifacio i in.). Jest to skrót jego pełnego imienia, w tagalog znaczący właśnie tyle co stowarzyszenie, bractwo, zgromadzenie (hiszp. Suprema y Venerable Asociación de los Hijos del Pueblo). W odróżnieniu od Ligi obrał KKK za swój cel nie autonomię, lecz pełną niepodległość, za najlepszą zaś ku temu mającą wieźć metodę uznając walkę zbrojną. W swym pierwotnym radykalizmie, po części będącym efektem składu socjalnego, jak bowiem przystało na Hijos del Pueblo, Dzieci Ludu vel Synów Ludu, rekrutował się Katipunan, w przeciwieństwie do elitarnej Ligi, bardziej z niższych warstw społecznych, odrzucał KKK nawet samą nadaną przez Hiszpanów nazwę kraju (zwyczajem dość częstym u europejskich odkrywco-zdobywców, np. później angielska Karolina czy francuska Luizjana, pochodzi ona od Filipa II Habsburga, w chwili nadania 1542 księcia Asturii a potem 1556–1598 króla Hiszpanii). Wykrycie (za sprawą denuncjacji) latem 1896 roku stowarzyszenia przez kolonialne władze hiszpańskie, wtedy liczącego 30 tys. członków, poskutkowało wezwaniem przez nie 23 sierpnia 1896 roku do powstania narodowego. Do Rewolucji Filipińskiej. Zwanej także pierwszą filipińską wojną o niepodległość (Primera Guerra de Independencia Filipina). Owo sierpniowe wydarzenie obchodzone jest dziś jako narodowe święto Filipin. Zaś od miejsca, w którym doń doszło, gdzieś w obrębie dzisiejszej Metro Manila, lokalizacji zresztą spornej, tj. Pugad Lawin albo Balintawak, określa się je mianem Krzyku, Cry of Pugad Lawin lub Cry of Balintawak, co w pierwszym przypadku, filip. Sigaw ng Pugad Lawin, tłumacząc nazwę miejscowości Pugad Lawin jako Sokole Gniazdo, można by poetycko nazwać Krzykiem Sokolich Gniazd. Nb. i tutaj też zachodzi historyczna konotacja ze słynnym meksykańskim Grito de Dolores, aktem symbolicznie zbliżonym, dokonanym 16 września 1810 roku w parafii Dolores, dziś Dolores Hidalgo, w środkowym Meksyku, poprzez przełożenie jej nazwy zwanym niekiedy Krzykiem Cierpienia (etymologicznie więc nieprawidłowo, lecz za to, o ile w ogóle można wdawać się w takowe dywagacje, nolens volens dobrze chyba jednak oddającym sam kontekst podobnych epizodów).

Adiós, Patria adorada. W tym samym czasie po zakończeniu zawyrokowanej banicji Rizal opuścił w sierpniu 1896 roku Dapitan z zamiarem udania się na Kubę dla podjęcia tam pracy jako lekarz w armii hiszpańskiej. Przeciwny stosowaniu przemocy i jako się rzekło zwolennik zaledwie autonomii, uważający filipińską rewolucję narodową za przedwczesną, nie miał z wybuchem sierpniowego powstania właściwe nic wspólnego. Mimo to został ponownie aresztowany. Nastąpiło to podczas podróży na Kubę, którą odbywał przez Hiszpanię, w październiku 1896 roku na pokładzie statku w Barcelonie. Natychmiastowo odesłano go na Filipiny. Postawiony przed sądem uznany został za duchowego inspiratora rebelii i tym razem skazany na śmierć. Z pisemnego potwierdzenia wyroku Rizal wykreślił kastową klasyfikację swej osoby jako chińskiego metysa, kategorię w hiszpańskim systemie kastowym lokowaną gdzieś bliżej środka tabeli, relatywnie zatem wysoko, zastępując ją przez Indio, jak określano niezmieszaną rasowo rdzenną ludność Filipin, plasowaną z kolei wyższej jedynie od austronezyjskich Negritos, czym pragnął zamanifestować swe przywiązanie do niższych warstw społecznych. W ostatnim swym liście do Blumentritta oświadczył, iż umiera ze spokojnym sumieniem. Dnia 30 grudnia 1896 roku, w wieku 35 lat, padł rozstrzelany w Manili, na Bagumbayan (dziś Rizal Park). Tuż przed śmiercią napisał jeszcze potajemnie przekazany swej siostrze poemat "Mi último adiós" (Moje ostatnie pożegnanie). Utwór ten zaczyna się od słów "Adiós, Patria adorada, región del sol querida, perla del Mar de Oriente, nuestro perdido edén" (Żegnaj, Ojczyzno uwielbiona, drogi kraju słońca, perło Morza Wschodniego, nasz utracony raju). Kwalifikowany jest on do czołowych dzieł literatury hiszpańskojęzycznej. Później zaś, przełożony na Bahasa Indonesia i przez radio odczytany w Dżakarcie 30 grudnia 1944 roku, czyli w 48. rocznicę śmierci filipińskiego patrioty, stał się także dla Indonezyjczyków hasłem do ich współczesnego już charakteru walki o niepodległość. Fort Santiago, u wejścia na manilskie Intramuros, gdzie Rizal był więziony, stanowi dziś ważne miejsce filipińskiej pamięci narodowej (związane także z okresem WWII). Jak już nadmieniono imię Rizala nosi centralny, świetnie zagospodarowany, przepiękny stołeczny park miejski, potocznie z hiszpańska zwany (La) Luneta. Przy stojącym tam pomniku Rizala, wzniesionym na miejscu egzekucji, stałą honorową wartę trzymają Philippine Marines.

Coś bardzo nowego. Na Wyspy powrócili filipińscy przywódcy narodowi, po rzeczonym grudniowym rozejmie przebywający jako dobrowolni uchodźcy polityczni w Hongkongu, żywiąc nadzieję na kontynuowanie walk z Hiszpanami u boku Amerykanów, do czego zresztą ci ich zachęcali, bez atoli precyzyjniejszych na owym polu deklaracji (negocjacje w Hongkongu i Singapurze). Trzynastego sierpnia 1898 roku oddziały amerykańskie przypuściły decydujący szturm na zajmowane przez Hiszpanów wspomniane stołeczne Intramuros, czyli zgodnie z nazwą ufortyfikowaną wewnętrzną śródmiejską dzielnicę po południowej stronie Río Pásig, wtedy jeszcze właściwą Manilę, dzień później zmuszając Europejczyków do kapitulacji. W natarciu wsparli Amerykanów insurgenci filipińscy, zorganizowani i dowodzeni przez Emilio Aguinaldo, kontrolujący wówczas wschodnią część stolicy jako też spore połacie całego kraju (Philippine Revolutionary Army). Uczynili to z własnej inicjatywy. Amerykanie nie poinformowali bowiem Filipińczyków o planowanym ataku. Zaś później nie wpuścili ich do centrum Manili. Ten pozornie zdawałoby się może mało istotny szczegół, na pierwszy rzut oka bardziej strategiczny niźli polityczny, należy uznać za symptom rzeczywistych amerykańskich intencji względem Filipińczyków. Tak szybkie poddanie miasta oraz niewpuszczenie doń powstańców filipińskich, dodatkowo w pewnym momencie dostałych się pod ostrzał obu walczących stron, narodziło też podejrzenia co do zmowy Amerykanów i Hiszpanów (obawiających się masakry z rąk Filipińczyków). Decyzjami pokojowego traktatu paryskiego, firmowanego 10 grudnia 1898 roku, finalizującego wojnę, obecną w dziejach czterech państw i czterech narodów, dla Hiszpanii zaś przegraną i praktycznie oznaczającą kres jej kolonialnego imperium, Madryt w zamian za 20 milionów dolarów scedował filipiński archipelag Stanom Zjednoczonym Ameryki.

Za 20 milionów dolarów. Na Wyspy powrócili filipińscy przywódcy narodowi, po rzeczonym grudniowym rozejmie przebywający jako dobrowolni uchodźcy polityczni w Hongkongu, żywiąc nadzieję na kontynuowanie walk z Hiszpanami u boku Amerykanów, do czego zresztą ci ich zachęcali, bez atoli precyzyjniejszych na owym polu deklaracji (negocjacje w Hongkongu i Singapurze). Trzynastego sierpnia 1898 roku oddziały amerykańskie przypuściły decydujący szturm na zajmowane przez Hiszpanów wspomniane już stołeczne Intramuros, czyli zgodnie z nazwą ufortyfikowaną wewnętrzną śródmiejską dzielnicę po południowej stronie Río Pásig, wtedy właściwą Manilę, dzień później zmuszając Europejczyków do kapitulacji. W natarciu wsparli Amerykanów insurgenci filipińscy, zorganizowani i dowodzeni przez Emilio Aguinaldo, kontrolujący wówczas wschodnią część stolicy, jako też spore połacie całego kraju (Philippine Revolutionary Army). Uczynili to z własnej inicjatywy. Amerykanie nie poinformowali bowiem Filipińczyków o planowanym ataku. Zaś później nie wpuścili ich do centrum Manili. Ten pozornie zdawałoby się może mało istotny szczegół, na pierwszy rzut oka bardziej strategiczny niźli polityczny, należy uznać za symptom rzeczywistych amerykańskich intencji względem Filipińczyków. Tak szybkie poddanie miasta oraz niewpuszczenie doń powstańców filipińskich, dodatkowo w pewnym momencie dostałych się pod ostrzał obu walczących stron, narodziło też podejrzenia co do zmowy Amerykanów i Hiszpanów (obawiających się masakry z rąk Filipińczyków). Decyzjami pokojowego traktatu paryskiego, firmowanego 10 grudnia 1898 roku, finalizującego wojnę, obecną w dziejach czterech państw i czterech narodów, dla Hiszpanii zaś przegraną i praktycznie oznaczającą kres jej kolonialnego imperium, Madryt w zamian za 20 mln dolarów scedował filipiński archipelag Stanom Zjednoczonym.

Segunda Guerra de Independencia Filipina. Amerykanie nie mieli najmniejszego zamiaru liczyć się z politycznymi aspiracjami Filipińczyków, którzy w międzyczasie ogłosili najpierw (12 VI 1898) niepodległość a potem (23 I 1899) powstanie Republiki (Primera República Filipina; prezydent Emilio Aguinaldo, premier Apolinario Mabini). Filipińczycy poczuli się zdradzeni i oszukani przez dotychczasowego sojusznika, w którym chcieli widzieć też wyzwoliciela. Coraz bardziej nabrzmiałe stosunki doprowadziły wnet, 4 lutego 1899 roku, do wybuchu nowej wojny, teraz filipińsko-amerykańskiej. Jest ona określana mianem drugiej filipińskiej wojny o niepodległość (Segunda Guerra de Independencia Filipina). Przez USA toczona była pod hasłami ochrony Filipin przed ewentualną agresją ze strony kolonialnych mocarstw europejskich, wobec których, w przeświadczeniu części waszyngtońskich kół rządowych, miały Stany Zjednoczone reprezentować inną, tzn. wyższą moralność polityczną. Trwające parę lat walki przerodziły się w krwawy podbój kolonialny, jeden z brutalniejszych w nowszych dziejach ludzkości. Wedle niektórych oszacowań pochłonęły one życie nawet od miliona do półtora miliona Filipińczyków (20% ówczesnej populacji Archipelagu). W marcu 1901 roku w swej kwaterze w Palanan u północno-wschodniego krańca wyspy Luzon został przez Amerykanów schwytany Aguinaldo. Po formalnym zakończeniu wojny w 1902 roku jeszcze przez dekadę trwała filipińska guerilla. Stany Zjednoczone poczuwały się do misji cywilizacyjnej względem obszarów przejętych traktatem paryskim. Dla przykładu ich gazetowe komiksy ukazywały Wuja Sama w roli nauczyciela-wychowawcy niesfornych kubańskich psotników, na dobitkę ma się rozumieć zwykle też czarnoskórych, obok których w szkolnej ławce jako uczniak siedział Aguinaldo, ubrany w oślą czapę. Z kolei protestanccy misjonarze amerykańscy chcieli widzieć w Filipinach teren pod swe ewentualne zabiegi chrystianizacyjne, nie wiedząc albo zapominając, iż kraj ten już od dawien dawna jest chrześcijański, a w tychże ramach katolicki, eo ipso, bo tu chyba jakiś korelat też zachodzi, również gotowy na przyjęcie koncepcji narodu w jegoż nowoczesnej postaci.

Postscriptum. Przywrócą hiszpański? Odebrawszy kraj Hiszpanom podmieniły Stany Zjednoczone język hiszpański językiem angielskim, ażeby poprzez swe trwające pół wieku, do 1946 roku, rządy dokonać także innych korekt w filipińskim kodzie kulturowym. Owa tedy podwójna spuścizna polityczna, czyli podległość wprzódy Hiszpanii, która Archipelagowi dała chrześcijaństwo, naturalnie w jego katolickiej wersji (dodatkowo zostawiając trochę ładnej barokowej architektury), a następnie Stanom Zjednoczonymi, sprawia, iż Filipiny, geograficznie od Europy bardzo odległe, są od strony historyczno-kulturowej związane z nią w stopniu znacznie większym aniżeli jakikolwiek inny kraj Azji. Sam zaś proces przechodzenia tutejszych elit, a za nimi pozostałych warstw społecznych na angielski, był mocno rozciągnięty w czasie, z definitywnym wyrugowaniem hiszpańskiego dopiero na dobrą sprawę gdzieś w okolicach drugiej wojny światowej (co nb. ma też pewien związek z Manila Massacre, inaczej Rape of Manila, w ostatnich miesiącach WWII, luty–marzec 1945, w tym totalnym zniszczeniem Ermity, ścisłego centrum miasta, wonczas w dużym stopniu zamieszkanej przez reprezentantów wciąż jeszcze wtedy przynajmniej częściowo hiszpańskojęzycznych elit). Część Filipińczyków, z tego część poważnych opiniotwórczych humanistycznych środowisk akademicko-intelektualnych, wprost uważa wyrugowanie ze swego kraju hiszpańszczyzny za kulturowy Holocaust. Obok Timoru Wschodniego oraz chińskiego Makau, tam jednak szczątkowo, dwóch onegdaj wielowiekowych posiadłości katolickiej Portugalii, są więc dziś Filipiny jedynym i katolickim, i chrześcijańskim krajem Azji, a zarazem jedynym takim jej krajem dużym (nie biorąc co jasne pod uwagę bardziej geograficznie kwalifikowanych do tego kontynentu terenów b. ZSRR oraz Bliskiego Wschodu). Natomiast wraz z Irlandią i Maltą stanowią Filipiny jedyny na świecie katolicki kraj z angielszczyzną jako językiem urzędowym (we wszystkich tych trzech przypadkach obok języków narodowych). Dla miejscowej dobrze wykształconej inteligencji, czy może raczej dla (tzw.) klasy średniej, jest ona niekiedy nawet pierwszym językiem przed narodowym filipińskim, czyli w praktyce zestandaryzowaną formą tagalog (wbrew bowiem założeniom udział w owym filipińskim innych języków używanych na Archipelagu jest śladowy). Czyni to pewien kontrast względem reszty społeczeństwa, w państwach postkolonialnych dość jednak często spotykany, której angielski jest generalnie oczywiście dobrze znany, aczkolwiek chyba nie aż tak dobrze, jakby tego można oczekiwać za sprawą jego oficjalnego statusu. Ostatnimi jednakże czasy na Las Islas Filipinas zdaje się wyraźnie odradzać język hiszpański. Łączy się to z dwiema kwestiami. Jedna to pewna rewizja przez Filipińczyków stosunku do swej własnej historii narodowej, niepostrzeganiem w niej już Hiszpanii jako wcielenia zła wszelkiego, co długi czas miało miejsce, także za sprawą amerykańskiej indoktrynacji, niezmordowanie w takim duchu sączonej ongiś między innym poprzez szkolną edukację. Druga zaś, bardziej prozaiczna, to wielka i stale wzrastająca w świecie ranga języka hiszpańskiego jako międzynarodowego, wśród języków europejskich obecnie jak wiadomo już drugiego takiego po angielskim. Swoje robią tu też popularne i na Filipinach latynoamerykańska muzyka oraz latynoamerykańskie telenovelas. Nie ma chyba potrzeby dodawać, iż w tych wysiłkach są Filipiny wspierane przez swą dawną Metropolię. Niewątpliwie warto też im kibicować. Bo mimo wszystko idą one w głąb filipińskiej kultury. I to nawet jeśli hispanizacja Filipin jako kraju Starego Świata nigdy nie sięgnęła poziomu Ameryki Środkowej czy Południowej (z wyjątkiem samej akulturacji religijnej, w tej sferze rzeczywiście równie jak tam dogłębnej). Przykładowo kastylijski nigdy nie wyparł tagalskiego, cebuańskiego ani innych języków miejscowych. Wcale więc nie jest wykluczony jakiś rodzaj ponownego prawnego umocowania tutaj języka hiszpańskiego (jako co-official language formalnie przetrwał on na Filipinach aż po rok 1987). Furtkę taką otwiera zresztą aktualne filipińskie prawodawstwo. (Mimowolnie i tu nasuwa się pewne skojarzenie z naszą śródziemnomorską Maltą, której konstytucja nie zamyka drogi do restytucji w takiej roli języka włoskiego; przy tej wszakże fundamentalnej różnicy, oczywista nie jedynej takowej, iż włoski stale i niezmiennie zna tam prawie każdy; obecnie wł. 86% przy ang. 88%).

Jarosław Swajdo

historykon.pl

TU JESTEM     CYTATY     KSIĄŻKI     CZYTELNIA     GALERIE     VARIA     LINKI     KONTAKT     HOME     projekt i wykonawstwo strony js